Proszę zajrzeć do portfela i sprawdzić, ile gotówki mają państwo przy sobie – drobniaki, parę banknotów? Polacy coraz częściej noszą przy sobie tylko kartę kredytową, bo nie zajmuje miejsca, nigdy nie ma kłopotu z drobnymi, a w dodatku można wydać więcej, niż się posiada. Badania pokazują, że jeżeli mamy gotówkę w portfelu, to około 50 zł. W całej Europie widać trend odchodzenia od transakcji gotówkowych na rzecz elektroniki. Jest on stymulowany przez rządy i organizacje międzynarodowe zwalczające przestępczość zorganizowaną.
Poziom zaawansowania i nasycenia systemów bankowych elektroniką jest różny w każdym kraju. W Polsce można płacić kartą niemal wszędzie, bez kwoty minimalnej. We Francji płaci się jeszcze czekami, Szwajcarzy niezmiennie kochają gotówkę i możemy spotkać się z grzeczną odmową przyjęcia karty na przykład w małej restauracji czy kiosku. W Hiszpanii kartę akceptują duże domy handlowe i drogie restauracje. W praktyce lepiej spytać przed transakcją, czy akceptują karty płatnicze.
Różnice wynikają z faktu, że kraje dołączały do rewolucji IT w bankowości na różnych etapach. Pewne znaczenie mają także przyzwyczajenie i preferencje społeczeństwa. Bardzo zaawansowani w procesie informatyzacji usług bankowych są Skandynawowie. W Danii nawet ulicznemu sprzedawcy można zapłacić kartą. Po prostu płaci się kartą w pobliskim kiosku czy sklepiku, a ten wypłaca należność sprzedawcy gazet. Polska wskoczyła od razu do drugiej rewolucji IT, stąd szybki rozwój nowoczesnych rozwiązań, na przykład Blik, wynikający również z zamiłowania Polaków do nowinek, korzystanie z których daje im poczucie przynależności do krajów nowoczesnych.
Zwolennicy odchodzenia od gotówki mają poważne argumenty: dużymi kwotami w gotówce posługuje się szara strefa, handlarze narkotykami i bronią, sponsorzy terroryzmu. Przelewy zostawiają ślad i są łatwiejsze do namierzenia czy kontroli. Właśnie brak anonimowości to główny argument zwolenników gotówki. Dobrym przykładem kraju przywiązanego do zakupów gotówkowych jest Szwajcaria.
Szwajcarzy są dumni ze swojej mocnej waluty, mają świetnie rozbudowany system bankowy, wszyscy posiadają karty płatnicze, a aż 70% transakcji dokonuje się kolorowymi banknotami z napisami w czterech obowiązujących językach. Przeciętnie Szwajcar nosi przy sobie na co dzień aż 133 chf (około 600 zł). W powszechnym obrocie jest banknot o nominale 1000 chf, czyli ponad 4000 zł. W Szwajcarii nie jest to cała pensja (jak u nas), niemniej jednak to spora suma. Nikogo nie dziwi klient płacący tym nominałem za samochód czy elektronikę z wysokiej półki.
Tymczasem ministrowie finansów krajów strefy euro podjęli decyzję o zakończeniu drukowania banknotu o nominale 500 euro (ponad 2000 zł). Przeciętny obywatel UE nigdy nie miał w ręku tego nominału, a zapłacenie nim podczas rutynowych zakupów graniczyłoby z cudem. Powodem odejścia od tego nominału jest zwalczanie nielegalnych przepływów finansowych, w tym finansowania terroryzmu. Dzięki banknotom o wysokich nominałach przewożenie lub ukrywanie dużych sum w gotówce stało się łatwiejsze.
Nie znaczy to oczywiście, że Helweci popierają niecne praktyki grup przestępczych. Chodzi o obronę przed rozszerzeniem totalitarnej kontroli państwa nad obywatelem. Pozbawiony gotówki obywatel jest bezbronny wobec reżimu, który może go bezkarnie rabować, na przykład ujemnymi stopami procentowymi. Szwajcarzy cenią sobie wolność i prywatność.
Wybór formy płacenia, gotówką czy kartą, stał się niespodziewanie dylematem i wyborem aksjologicznym między prawem do nieograniczonego korzystania z wolności a solidarnością wobec grupy. Zanim rozstrzygniemy ten dylemat, gotówka zniknie z rynku.

Wojciech Sokolnicki
Absolwent Uniwersytetu w Lozannie oraz Uniwersytetu Wrocławskiego (Wydział Filologiczny).
Od blisko dwudziestu lat związany z promocją Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.